niedziela, 9 marca 2014

Chapter 001

Idę szybko, wręcz biegnę i naglę spowalniam, aż staję w miejscu. Nie wiem co się wtedy dzieje. Nie widzę nić poza białym światłem.
I tylko stoję wpatrując się w jeden martwy punkt, w którym szukam całej prawdy o świecie i istotach żyjących na nim. Doszukuję się w tym punkcie wszystkiego.
W pewnym momencie cały ten "trans" urywa się. Najczęściej spowodowane jest to dźwiękiem aut, które trąbią na mnie, abym zeszła z jezdni.
Przechodzę o kilka, kilkanaście kroków dalej i bez szmeranie  osuwam się na ziemię. Nikt nie mnie widzi, każdy jest zajęty sobą. Jestem świadoma, że leżę na ulicy bądź chodniku. Widzę wszystko, ale za mgłą, wszystko wyraźnie słyszę, ale jednak wyglądam jakbym umierała.
Jem tonami ciastka dla dzieci. Mdłe, bo mdłe ale nie są nafaszerowane takim świństwem. Tak, znów fobia na punkcie swojego wyglądu.
Ludzie nie akceptują tych brzydszych, gorszych.
Dlatego wolę leżeć na chodniku, i patrzeć jak ludzie patrzą na mnie jak na menela.

2 komentarze:

  1. Myślę że za nisko się oceniasz. Świetnie piszesz, blog zachwycił mnie także wyglądem (podejrzewam że sama go zrobiłaś? ;)). Nie patrz na każdego jak na samolubnego snoba. Wiem, że jest ciężko, ale zacznij dostrzegać w życiu dobre strony, te lepsze. Pzrestań skupiać się na szarości, bo jeśli nie dostrzeżesz własnych kolorów w tym świecie, to kto to za ciebie zrobi?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja z kolei się zgadzam. Dla nas brzydszych nie ma tu miejsca.

    OdpowiedzUsuń